Będę szczera sama ze sobą. Czasami nie ma dnia bez siostrzanych sprzeczek. Miałam nadzieję, że w świąteczną sobotę stanie się coś nieoczekiwanego i siostry zapałają do siebie pełnią miłości. Cóż… było jak zwykle.
Każdy powód do podkreślenia różnicy zdań między rodzeństwem jest dobry:
- bo jedna siostra znalazła więcej czekoladowych jajek, a chciała więcej kurczaczków,
- bo pomalowała jajo, które było zarezerwowane
- bo zajączek przyniósł jednej więcej, a drugiej mniej albo odwrotnie itd. itp.
..Krzątam się w kuchni, gdy siostry wymieniają zwyczajowe „uprzejmości”. Robi się coraz głośniej, jednak rękoczynów brak.
Jakąż mam ochotę wtrącić się. Powiedzieć
❌„Ustąp, jesteś starsza”.
Albo ❌„Bądź mądrzejsza”.
Albo ❌„To tylko czekoladowy kurczak”.
Albo ❌„To weź sobie inne jajo do malowania”.
No dobra, przy ostatniej częstotliwości sprzeczek o podobnym kalibrze mam trochę doświadczenia, więc… nie odzywam się.
✅Córki wiedzą, że jestem obok.
✅Dostrzegają, że kątem oka je obserwuję. Czuję się, jakbym siedziała na widowni i oglądała kolejny raz ten sam spektakl.
✅Wreszcie wymykam się do łazienki, głęboko wzdycham i robię make-up.
Myślami odcinam się na chwilę od odgłosów dobiegających z kuchni. Po chwili zaczynają brzmieć jakoś inaczej. Łagodniej. Nie słychać już oskarżającego tonu ani nutki gniewu. Słyszę, jak dziewczynki… śpiewają.
Przyszła do mnie taka myśl:
Są sytuacje, gdy rodzeństwo potrzebuje rodzica, by pomógł zażegnać kłótnię. I są też sytuacje, w których rodzeństwo potrafi samo znaleźć rozwiązanie. Ważne jest, by umieć rozpoznać te, w których warto wyjść z widowni i dać dzieciom przestrzeń do porozumienia.
A gdyby tak:
- pozwolić, by rodzeństwo spróbowało samo się dogadać,
- słuchać i obserwować, jak dzieci się komunikują, powstrzymując się od ingerowania,
- zostawić dzieciom przestrzeń do wymiany argumentów i przedstawienia ich własnych racji,
- usunąć się z ich pola widzenia, by mogły skupić się na uzgodnieniu między sobą akceptowalnej opcji.
P.S. A poza tym…. muzyka łagodzi obyczaje?