Żywe są we mnie doświadczenia jednego dnia. Wtorek to dzień, kiedy z młodszą córką mamy nasz czas specjalny i wspólnie coś oglądamy. Padło na „Dzieciak rządzi” – bajkę, w której korporacja „Bobas” pracuje nad tym, by dorośli uwielbiali niemowlaki. W odcinku, który obejrzałyśmy jeden z maluchów mówił o swojej rodzicielce „Pani Mama”. I wiecie co – utkwiło mi to jakoś w pamięci. Bo choć Pani Mama odgrywa niewielką rolę w całej serii, to jest wyrazistą postacią – reporterką, zawsze w garsonce, dość zasadniczą i bezkompromisową. W tym miejscu postawię kropkę.
W tym samym dniu prowadziłam warsztaty w ramach cyklu pozytywnej dyscypliny online. Na początku trzeciego spotkania poświęciliśmy chwilę na uzupełnienie odpowiedzi na pytanie, czego dzieci potrzebują, aby budować swoje życiowe kompetencje, umiejętności i rozwijać osobiste cechy. Jest to całkiem pokaźna lista, jednak wczoraj wybrzmiało to, że:
DZIECI POTRZEBUJĄ TEŻ RODZICÓW NA LUZIE, KTÓRZY WŁĄCZĄ POCZUCIE HUMORU DO CODZIENNOŚCI I DO PEWNYCH TEMATÓW PODEJDĄ BEZ SPINKI.
Jak to bardzo we mnie uderzyło, gdy uzmysłowiłam sobie, że zostając rodzicem po raz pierwszy ponad 12 lat temu – zostałam Panią Mamą. Uleciała ze mnie cała spontaniczność, jakbym połknęła kijek. Zabawy z dzieckiem – tak, ale tylko edukacyjne. Żarty – tak, ale tylko kontrolowane. I tak sobie kombinowałam, jak stać się idealnym rodzicem, którego sobie wymyśliłam. Aż wreszcie któregoś dnia moja pierworodna spytała:
- Mamo, dlaczego Ty się nie śmiejesz?
Wiesz, jak to jest, dostać nagle zimny prysznic?
Mówisz wtedy „Aha”. A po chwili zastanawiasz się, czy na pewno wiesz, o co chodzi.
Otóż ja kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że przyjęłam rolę „poważnej mamy”*. Nagle zaświeciło się światełko w tunelu, że nie wszystko musi być perfekt. Zaczęłam mikrokrokami uczyć się odpuszczania – że nie muszę chodzić z tym kijkiem… wiecie gdzie. I że mogę się śmiać do rozpuku razem z dzieckiem. Po pytaniu od córki wymyśliłyśmy grę słowną, która może i ma walory edukacyjne, jednak dla mnie uchyliła drzwi powrotne do tego, by wrzucić na luz.
Gdybym dzisiaj spotkała siebie sprzed kilku lat, powiedziałabym:
Mamo, możesz robić te wszystkie rzeczy, o których myślisz, że „nie przystoi” – odmieniać śmiech przez wszystkie przypadki:
- śmiać się w głos,
- wybuchać śmiechem znienacka,
- zwijać się ze śmiechu w pół,
- śmiać się do rozpuku,
- mieć ubaw po pachy,
- żartować,
- bawić się w łaskotanie.
Mamo, nie musisz być poważną Panią Mamą.
Mamo, wrzuć na luz.
*„poważna mama” to słowo zaczerpnięte z wypowiedzi jednej z uczestniczek warsztatów. Warsztaty z rodzicami są dla mnie nieustającym źródłem refleksji, nauki i inspiracji. Czuję wdzięczność za te spotkania.
Polub Moc Relacji – Darina Asiedu na Facebook’u i Instagramie